Zdjęcia plażowe

Zdjęcia ze spacerku plażowo- gdyńskiego :)




 
Photobucket

Photobucket

Photobucket

Photobucket

Photobucket

Photobucket

Photobucket

Photobucket

Photobucket

Photobucket

Photobucket

Photobucket



Photobucket

Photobucket

Photobucket

Photobucket





O zgrozo, zaczęło mi się podobać obi :D chyba już wiem co będziemy robić zimą.... Gram podejrzewam że nie jest zbyt zachwycony, bo on by chciał biegać biegać i biegać, a nie zajmować się jakąśtam koronkową robotą, ale myślę że nie ma wyjścia :)

niuanse, niuanse...

Cóż, dzisiaj mój pies udowodnił mi, że to, że potrafi podnieść tyłek do góry, wejść tyłem na ścianę i zrobić strefę 2o2o to wcale a wcale nie znaczy, że ma świadomość tylnych łap. I w końcu znalazłam coś czego mój pies nie umie! Jakaż to ulga po próbowaniu uczenia go kilku rzeczy, które potrafił zrobić po 5min sesji. Włącznie z kręceniem się dookoła na wiadrze i traktowaniem kocyka jak klatki, wszystko z komendami głosowymi bez gestów. Że tak powiem, amazing.


Mam wrażenie że ten pies jest mądrzejszy ode mnie. Czemu ja nie mam takiej łatwości w uczeniu się całek czy innych pochodnych :(

5 latek

No i stuknęło nam kilka dni temu (dokładnie to 10 ale kto by tam liczył) 5 lat wspólnych razem. Najpierw będzie trochę o liczbach.
Szczurzy był jednym z siedmiorga szczeniaków. Poznałam go jak miał 2 dni i był małym słodkim kluskiem ;) następny raz spotkaliśmy się gdy szczylki miały 8 tygodni. Był jedynym który przychodził do mnie za każdym razem gdy tylko na niego spojrzałam. Odebrałam go jak miał prawie dokładnie 3,5 miesiąca. Pamięta data- piątek 13go :) ale nie przypuszczałam że to będzie aż tak piekielny pies ;)

Mimo wszystko, Szczurzego kocham nad życie. Za co go kocham? za to że zawsze jest przy mnie i to mnie uwielbia najbardziej :) za głupolstwo. Durne miny. Za bronienie mnie przed złymi panami z piwem wylatującymi zza krzaków. Za dostosowywalność :) nie straszne mu dwa tygodnie bez porządnego spaceru. A jak pani bardzo prosi to i obejdzie się z jednym wyjście na siku dziennie. Sesje klikerowe o 3 w nocy- żaden problem! 12h w pociągu? też mi coś :) mieszkanie w mieście? spoko, przywyknę. Myszy w domu? złapałoby się, ale jak pańcia tak ładnie prosi.... piłkofan? super! frizbofan? ostatecznie może być ;) 10h samemu w domu? wytrzyma. I możnaby tak wymieniać, i wymieniać, i wymieniać. Mimo jego wszystkich wad zwalczanych przeze mnie od początku naszego życia razem ma on też wiele, bardzo wiele nieocenionych zalet i uwielbiam go odkąd go mam, a jeszcze bardziej uwielbiam odkąd ogarnął się zaczął być psem dla mnie idealnym :)
I w ogóle, jego nie da się nie uwielbiać :) skrada serca nawet tych największych przeciwników psiego jestestwa.

Jakiś czas temu dowiedziałam się, że został wytatuowany w dzień moich urodzin. Przypadek? ;)





 
Photobucket

Photobucket

Photobucket

Photobucket

Photobucket

Photobucket



Photobucket

Pies miastowy

Z powodu zmiany miejsca zamieszkania Gram, wsiowy pies, całe życie mieszkający w ciszy, spokoju, domu jednorodzinnym i w okolicach pól i łąk, z własnym ogrodem do całodobowej dyspozycji, z przeszkodami, ogrodzeniem i brakiem rozpraszających bodźców musi się stać psem miastowym. Jest to o tyle ciekawe zadanie że boi się dosłownie wszystkiego co głośne i gwałtowne, lub niepokojące. I tak zapoznajemy się i zaprzyjaźniamy z ludźmi pod oknami, psami do których się NIE podchodzi, ludzi których się NIE zaczepia, ulicami przez które samemu się NIE przechodzi, tylko grzecznie czeka aż pańcia podejdzie i pozwoli iść. Do tej pory chyba największe zdziwienie(także moje) wywołał pan który wyturlał się zza krzaków na górce, a najbardziej straszny był dźwięk ruszającego motocykla, dwóch tramwajów i kupy samochodów jednocześnie. God bless obroże zaciskowe, inaczej psa bym już nie miała...
Jest też problem z wybieganiem i zmęczeniem. Teraz spacery dla psa są bardzo stresujące, więc zarazem też męczące, ale nie wiem jak będzie to wyglądać jak Szczurzy do tego wszystkiego przywyknie. Muszę się znowu zaopatrzyć w długą linkę ;)


Zdjęcia z naszego ostatniego "polowego" spacerku



 
Photobucket

Photobucket

Photobucket

Photobucket

Photobucket

Photobucket

Photobucket

Photobucket

Photobucket



Znowu sobie leżymy odłogiem ;) mamy nudne spacery "na zmęczenie" i sporadyczne sesje frisbee. A to pada, a to upał taki że nie da się nic z psem zrobić bo zaraz dobitnie pokazuje że "mu się wcale a wcale nie chce". Pies mi się starzeje, skończył już 5 lat... i nie wiem kiedy ten czas minął. Widać jak mi się pies postarzał...


Poza tym niedługo nastąpi u nas duuuuża zmiana- o ile uda mi się znaleźć mieszkanie co będzie interesującym zadaniem (dwa węże, 4 jaszczurki, akwarium i pies :D) to  od września będziemy mieszkać w Gdańsku :)



 
Photobucket

Photobucket

Photobucket

Photobucket

Photobucket

Photobucket

Photobucket

Photobucket

Photobucket

Photobucket

Photobucket

Photobucket

Photobucket


Pozwolić odejść

Tak w ramach uczenia się do matury zaczęłam przeglądać dogomanię. Trafiło mi się na wątek psa z PWP. Pies nie widzi na jedne oko, ma porażone pół czaszki włącznie z żuchwą. Bardzo możliwe dalsze postępowanie porażenia do przełyku, a wtedy pies już nie będzie mógł jeść. Jest chodzącym szkieletem, pies wielkości ONka ważący 9kg(!!). Ma raka z przerzutami na całym ciele, zaatakowane najważniejsze narządy. Proszę, pokażcie mi sens ratowania takiego psa. Prawdopodobieństwo, że wyzdrowieje jest dosłownie zerowe. "Dobre Ciotki" wydają fortunę na leczenie, które bardzo prawdopodobnie i tak nie odniesie żadnego skutku, a wydane pieniądze bardzo przydałyby się innym, lżej chorym psom których możliwości wyzdrowienia są bardzo duże. Pies się męczy, wszystko go boli. Nie może sam normalnie chodzić z racji skrajnego wychudzenia. Gdzie tu logika, gdzie dbanie o dobro zwierząt...? sami pozwalamy na to, by zwierzęta dalej cierpiały, dając im złudną ulgę, która tylko przedłuża cierpienie.
Proszę, pozwólcie tym psom odejść. Ulżyjcie im w cierpieniach. Może to trochę przeczy waszej moralności i chęci pomocy, ale tak jest na prawdę lepiej.

Filmiki

Nie wiem czemu, ale zapodziały się nam gdzieś filmiki i ich tutaj nie wstawiłam. Tak więc się poprawiam i oto nasze sztuczki



I slalomowanie



Mile widziane wszelkie komentarze, uwagi bo jak na razie znowu jesteśmy samoukami i nie wiem kiedy wrócimy do jakiegoś klubu...

Pozytywnie

No to w końcu mamy wiosnę. Z można się w końcu zabrać za siebie i za psa bez większych przeszkód w postaci lodowatego wiatru ze śniegiem dmuchającego tak, że psa zwiewa a z oczu łzy płyną hektolitrami, czy zasp mierzących pół metra pojawiających się w nieoczekiwanym momencie dzielnego kroczenia przez śnieg. I w ramach dłuugieeego niepisania nadrobię trochę moimi barwnymi przemyśleniami.

Szczurzy zimą miał spacerek średnio co... trzy dni. Tak, tak, znęcam się nad psem, ale tak wyszło, bo mi niestety zimowy letarg nie służy do czego Pan Szczur przywyknąć musi. Dzięki temu dokonałam niemałego odkrycia, które mnie ucieszyło niezmiernie.
Pewnego pięknego, słonecznego dnia bez śniegu, za to grzęznąc w błocku do kostek wyszliśmy sobie radośnie na spacerek na pole, ja wyposażona w smaki, szarpaczek i piłeczkę, szczurzy... no, w nic nie wyposażony. I tak sobie szliśmy coby szczura załatwić żeby się nie dekoncentrował podczas pracy i zamarzyło mi się wyciągnąć piłeczkę z kieszeni żeby w międzyczasie szczura ponakręcać. Ku mojemu zdziwieniu szczura nakręcać nie trzeba było bo jak zobaczył pyszczka wpadł w szał! Robił wszystko, dosłownie wszystko żeby ta piłeczka jego się stała. Szok. Ktoś mi psa podmienił. Nic innego się nie liczyło. Puściłam go ze smyczy, komenda biegaj, a ten do piłeczki. I rzucaj mu, jak najdalej, i żeby się jeszcze odbijała. A jak za długo przetrzymywałam to skakał do mnie chcąc swoje kochanie uratować. Dwa lata temu ten pies do pyska piłki by nie wziął!
Miła to była niespodzianka, bardzo miła. U psa, którego w pewnym momencie spisałam na straty taka wielka chęć pracy, robienia czegoś ze mną. Mój piękny, wspaniały i uroczy Pan Marcel jest świetnym dowodem na to, że nie można się poddawać, bo wysiłek włożony w to, co chcemy osiągnąć w końcu się zwróci. Fakt, czasem jest ciężko, a nawet bardzo często jest cholernie ciężko, jednak ta radość na psiej mordzie, zapał, i bezgraniczne uwielbienie wynagradzają wszystkie trudy i niedogodności.


Photobucket

Photobucket

Photobucket

Frisbowo

Sezon frisbowy wznowiony... nie mogłam się powstrzymać, a szczurzy na śnieg już nie zwraca uwagi i szaleje jak zwykle :)
Cóż mogę powiedzieć- szczurzy jest super, ale mógłby się ogarnąć i być super wszędzie a nie tylko na "naszym" polu...





 
Photobucket

Photobucket

Photobucket

Photobucket

Photobucket

Photobucket

Photobucket

Photobucket

Photobucket

Photobucket

Photobucket

Photobucket

Photobucket

Photobucket

Photobucket

Photobucket



Photobucket

Photobucket

Photobucket

Photobucket

Photobucket

Photobucket

Photobucket

Photobucket

Photobucket

Photobucket

Photobucket

Photobucket

Photobucket

Photobucket

Photobucket

Photobucket

Photobucket

Photobucket

Photobucket

Photobucket

Photobucket

Photobucket

Photobucket

Photobucket

Photobucket

Photobucket

Photobucket

Photobucket